Asset Publisher
Uwaga! Kleszcze!
Spacerując po lesie jesteśmy narażeni na infekcję przez groźne pasożyty. Dowiedz się jak się przed nimi bronić.
Kleszcze to niewielkie pajęczaki należące do roztoczy. Do odbycia pełnego cyklu rozwojowego potrzebna jest im krew kręgowców. Ssą ją minimum trzy razy w życiu w stadium larwalnym, w stadium nimfy i jako postać dorosła. Są prawdziwymi mistrzami przetrwania - bez jedzenia mogą przetrwać nawet trzy lata. Ich podstawowym żywicielem są drobne gryzonie, lisy, dziki, czy nawet ptaki (gołębie, kawki). Nie gardzą jednak ludźmi odwiedzającymi lasy, zarośla, łąki i nieużytki.
Samo wgryzienie się kleszcza jest bezbolesne, co wynika z wyspecjalizowanego aparatu gębowego wyposażonego w swoiste narzędzia chirurgiczne. Robi nimi niewielkie nacięcia od razu wpuszczając odrobinę śliny z substancją znieczulającą. Nie sposób również poczuć poruszającego się kleszcza po powierzchni skóry, co wynika z niewielkiego rozmiaru i delikatnych zakończeń odnóży. Jak wobec tego chronić się przed atakiem tego monstrum?
Między bajki można włożyć opowieści o zakładaniu ubrania określonego koloru. Kleszcze nie mają oczu (zmysłów dzięki którym odbierałyby kolory). Również unikanie przechodzenia pod nisko wiszącymi gałęziami to niczym niepoparty przesąd. Kleszcze na swoją ofiarę czekają na roślinności zielnej (najczęściej do wysokości 0,5 metra). Nie potrafią skakać z gałęzi na kogoś kto przechodzi pod nimi. Swojego żywiciela czepiają się za pomocą delikatnych haczyków na jednej parze odnóży, które unoszą do góry siedząc na trawie, borówkach, paprociach, czy ściole leśnej. Jedynym sposobem na utrudnienie im kontaktu z ludzką skórą jest zakładanie odzieży wyposażonej w długie rękawy i nogawki ze ściągaczami. Kleszcze po przyczepieniu się do zwierzęcia instynktownie kierują się do góry szukając ciasnych ciepłych miejsc. Wejście pod opuszczoną na buty nogawkę dla roztocza o wielkości łebka od szpilki nie stanowi przeszkody, chyba że jest ona schowana w obuwie lub skarpetę. Smarowanie się domowymi preparatami z cebuli, migdałów, olejków do ciast (itp.) nie pomaga. Jego zmysł powonienia nastawiony jest na rozróżnianie zapachu potu i oddychającej skóry. Nie da się go oszukać żadnymi „perfumami". Jedynie spryskanie łydek preparatami zawierającymi chemiczne repelenty (np. zawierającymi DEET) skutecznie je zniechęca przed wchodzeniem wyżej. Jeśli opryskana warstwa będzie wąska, lub zwietrzała mogą pokonać barierę repelentu. Po każdym spacerze w lesie należy obejrzeć całe ciało i najlepiej wziąć prysznic. Larwy kleszcza są drobniejsze od kaszy manny a do tego głodne są w niemalże przeźroczyste.
Co robić jeśli kleszcz wgryzie się w ciało? Przede wszystkim nie panikować. Można wyrwać go samemu, bez żadnych przyrządów z apteki, czy wizyty u lekarza. Należy chwycić go za część bezpośrednio przylegającą do ciała i energicznym ruchem oderwać (tak samo jak wyrywając włos ze skóry). Warto zdezynfekować palce, aby nie zainfekować rany zakażeniem towarzyszącym. Wyrwanie kleszcza nie boli – żerując wtłacza w nas jeden z lepszych środków przeciwbólowych. W głębi naszego ciała może pozostać rurka ze związków śliny kleszcza cementujących jego aparat gębowy – co jest normalnym efektem jego żerowania. Po wyrwaniu należy codziennie obserwować miejsce wkłucia. Zaniepokoić może nas zaczerwienienie większe od monety 1 zł z ciemniejszą czerwoną obwódką – wtedy koniecznie należy udać się do lekarza. Nie można bagatelizować również objawów przeziębienia, czy grypy w czasie 1-3 tygodni od ugryzienia. Może ona być symptomem chorób odkleszczowych, które wyleczyć można jedynie kilkoma antybiotykami.
Czy "na kleszcza" można się zaszczepić? Nie! Nie istnieją szczepionki chroniące przed ugryzieniem kleszcza. Na rynku istnieje szczepionka chroniąca przed roznoszonym przez nie wirusem powodującym zapalenia opon mózgowych. Nie istnieje natomiast sposób na zabezpieczenie się przed bakterią powodującą boreliozę, choć ocenia się że nawet 30% kleszczy ją przenosi. Prócz tych dwóch najczęstszych chorób mogą one przenosić kilkanaście innych czynników chorobotwórczych.
Tekst: Specjalista ds. hodowli lasu
Leszek Simonowicz